Amadeusz


                        Oskarowa rola Toma Hulce (Wolfgang Amadeusz Mozart)
                                        
Przyznać muszę, że pomimo mojego uwielbienia żywionego do Milosa Formana jego "Amadeusz" mi umknął. Fanką "Hair" jestem od lat (widziałam również musical w Teatrze Muzycznym w Gdyni, ale film zrobił na mnie większe wrażenie), "Lot nad kukułczym gniazdem" ze wspaniałą kreacją Jacka Nicolsona również widziałam kilkakrotnie, a "Amadeusz" jakoś nie był mi po drodze. Do wczoraj. Dzięki TVP Kultura obejrzałam "Amadeusza" i się zachwyciłam. Film zdobył mnóstwo nagród filmowych, w tym 8 Oskarów, także za najlepszy film roku, co zupełnie mnie nie dziwi.

Wszystko w "Amadeuszu" jest doskonałe, narracja wartka, wspaniala muzyka, świetne zdjęcia i główny bohater z krwi i kości. Ten Mozart Formana jest histerycznie śmiejącym się, wulgarnym nicponiem, który gdzieś ma władców swoich czasów - kler i cesarza. Szokuje brakiem ogłady, jest bezkompromisowy, nie wpisuje się w schematy, to buntownik przekonany o swojej wyjątkowości. Na przyjęciach zachowuje się w nieprzyzwoity sposób, ironicznie traktuje zachwyconą nim widownię, nie obce są mu romanse i slabość do płci pięknej. Jednocześnie jest wrażliwcem tworzącym muzykę, która przetrwała stulecia.

O życiu bohatera opowiada starzejący się w zakładzie dla psychicznie chorych Antonio Salieri, nadworny muzyk austriackiego cesarza Józefa II Habsburga. Antonio zazdrościł Mozartowi jego talentu, wiedział że jego muzyka wyprzedza swoje czasy. Sam zaś był dobrym rzemieślnikiem muzycznym, dobrym pedagogiem, ale marzył o geniuszu Mozarta. To zderzenie geniuszu z przeciętnością jest centralnym punktem filmu. Solari kocha muzykę, ale jak mówi Bóg dał mu miłość do muzyki, ale poskąpił talentu. W jednej z pierwszych scen filmu Solari gra kilka swoich melodii pytając za każdym razem swojego słuchacza czy zna te utwory. Okazuje się, że sluchacz nie przypomina sobie by kiedykolwiek słyszał te dzieła. Wtedy Solari zaczyna grać wstęp do Eine Kleine Nachtmusik i słuchacz krzyczy - tak, znam to! Na co Solari mówi - to właśnie nie jest moje, tylko Mozarta. Genialna muzyka przetrwała swoje czasy, do dziś grana jest w najzacniejszych salach koncertowych świata, a muzyka Solariego zapomniana została razem z jego śmiercią.

Forman świetnie ukazał też środowisko elity wiedeńskiej, snobistycznej, nie rozumiejącej sztuki. Słynne zdanie cesarza o jednej z oper Mozarta, że byłaby ładniejsza gdyby nie to, że jest w niej za dużo nut pokazuje jego indolencję muzyczną. Amadeusz jest więc outsiderem w świecie gdzie przeciętny Solari zdobywa laur pierwszeństwa, bo jego muzyka jest łatwiejsza do przyswojenia dla przeciętnych słuchaczy.

Film Formana tak jak muzyka Mozarta jest genialny od początku do końca. Każda scena jest przemyślana, film skrzy się ciętym dowcipem, aktorzy są doskonale dobrani do swoich ról. Czuć też wrażliwość reżysera na muzykę, której w filmie jest sporo. Film "Amadeusz" jest prawdziwie artystyczną ucztą. I choć powstało mnóstwo filmów o wybitnych kompozytorach jak "Wieczna miłość" o Ludwigu van Beethovenie, "Kochankowie muzyki" o Piotrze Czajkowskim, "Błękitna nuta" o Fryderyku Chopinie to "Amadeusz" jest dziełem zdecydowanie wyrożniającym się na tle tych filmów. Dla wszystkich lubiących muzykę i dobre kino.

Komentarze

  1. Film jest oczywiście świetny, ale dziś już lekko trąci myszą. Oczywiście nie na każdym polu, chodzi mi głównie o przedstawienie głównego bohatera i głównego konfliktu. Bohater (Mozart) jest w filmie sztampowym enfant terrible - typowym geniuszem, któremu się wszystko wybacza, "wybitną jednostką", która nie jest objęta zakazami. Dziś już się tak geniuszy nie przedstawia - vide "Piękny umysł".

    Poza tym konflikt między Salierim i Mozartem w rzeczywistości nie istniał, a przez film wbił się niegłupim przecież ludziom w umysły - niepotrzebnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za trafny komentarz.Co do konfliktu Mozart-Solari to faktycznie wymyślono go na potrzeby narracji filmu.Solari na tym jednak nie stracił,bo jego opery wróciły do repertuaru światowych filharmonii.

      Usuń
    2. Nie mogę się zgodzić, że film jest przestarzały. Żaden inny film o muzyku nie sięgał tak wysoko jak "Amadeusz", że wspomnę gniota pod tytułem "Wieczna miłość" z Oldmanem. "Amadeusz" jest arcydziełem jeśli chodzi o wplatanie muzyki z obraz, ze przypomnę scenę agonii Mozarta i słowa "A teraz smyczki, prawdziwe piekło".

      To film o geniuszu i miernocie. Bardzo uniwersalny jest w tym przesłaniu. "Błogosławię wam wszystkie miernoty świata" - woła szalony Salieri. Nie skupiałbym się zresztą na biograficznym wymiarze filmu, ale właśnie na tej kwestii. To Salieri jest głównym bohaterem: miernota, która wie, że nigdy nie zostanie geniuszem. Zresztą wystarczy posłuchać paru minut opery Mozarta i paru minut opery Salieriego, żeby zrozumieć w czym jest różnica.

      pozdrawiam, kozmo,blox.pl

      Usuń
  2. Dzisiejsi geniusze to dysfunkcyjne jednostki zmagające się z chorobą, najczęściej psychiczną. Tak ich przedstawia kino.. Odczarowaliśmy dar, wydaj się bardziej ciężarem a przecież nie mam wątpliwości że jest też źródłem wielkiej frajdy, wiem bo pamiętam jak znajomy Fizyk opowiadał o muzyce strun czy super strun. Amadeusza oglądałem raz, bardzo dawno, może czas przypomnieć sobie ten film...
    E.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ministerstwo czasu

Wilk z Wall Street

Kika - hiszpański zawrót głowy