Paterson-poezja w autobusie
Jarmush wraca na ekrany z bardzo udanym "Patersonem", filmem który jest hołdem dla wszystkich artystów. Kino ciepłe, bez fajerwerków, z niewieloma dialogami,ale świetnie nakręcone i perfekcyjnie wyreżyserowane. Film prosty, ale przesiąknięty jarmush-owskim realizmem magicznym. Opowieść o kierowcy autobusu, który w wolnym czasie od pracy pisze wiersze, uwodzi małymi środkami. Główny bohater codziennie ma te same rytuały, praca, wychodzenie z psem narzeczonej, wieczorne piwo w barze, gdzie codziennie rozmawia z tymi samymi osobami. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie wiersze, które kierowca pisze w wolnych chwilach. Poezja jest w każdym kadrze filmu, zwyczajne czynności nabierają artyzmu, a niepozorni obywatele amerykańskiego miasteczka okazują się być utalentowanymi malarzami, aktorami czy poetami. Bohater w pralni spotyka młodego rapera, który uczy się śpiewania o swoim mieście, rozmawia z dziewczynką piszącą bardzo dojrzałe poematy, ogląda wyczyny bezrobotnego ak