Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2016

Snowden

Posypały się na głowę Oliwiera Stone'a razy, że zrobił film cukierkowy, nieobiektywny,w którym od pierwszej sceny dowiadujemy się że Ed Snowden jest bohaterem. Opowieść o tym jak doszło do ujawnienia przez niego inwigilacji rządu amerykańskiego na ogromną skalę zawiera tezę: bohater Snowden - zły rząd USA. Można dyskutować z takim poglądem. Ale przyznam,że mi się film podobał. Przede wszystkim Stone od zawsze miał poglądy antyestabliszmentowe dlatego czuje się że reżyser mówi prawdę. Tak, wg niego Snowden jest bohaterem. Niewielu ludzi zdecydowało by się na życie w banicji, z wiecznym strachem, że w końcu mnie ktoś zaciuka. Po drugie Stone robi kino jednak rozrywkowe - nie bawi się w dywagacje polityczne. Widz ma obejrzeć trzymający w napięciu thriller i tak się dzieje. Po trzecie mimo że przez ostatnie lata słyszeliśmy w newsach o Snowdenie to kto jest w stanie dokładnie powiedzieć o co chodziło z tymi komputerowymi programami szpiegowskimi? Dzięki Stone'owi się dowie. Dob

Ministerstwo czasu

"Ministerio del tiempo" jest serialem,który uzależnia! Hiszpańska produkcja, dostępna jak wszystkie hiszpańskie telewizyjne produkcje na stronie rtve (niestety bez napisów i tylko po hiszpańsku). Hiszpanie zakochali się od pierwszego odcinka w tym lekkim i dowcipnym przedstawieniu najważniejszych wydarzeń z historii ich kraju. Jest tam i królowa Izabela Katolicka i Krzysztof Kolumb, jest Cyd i Cervantes, pojawia się król Filip II z królem Karolem V. Mamy powstanie hiszpańskiej inkwizycji i odkrycie Ameryki, ale też grypę zwaną "hiszpanką" i słynną w Hiszpanii w XIX wieku morderczynię z Barcelony.  Na czym polega fenomen serialu? Przecież produkcji historycznych jest mnóstwo i nie wszystkie cieszą się taką popularnością. Pomysł fabuły "Ministerstwa czasu" to przenoszenie się w czasie współczesnych urzędników w celu przypilnowania by nikt nie zmieniał historii w sposób nieuprawniony. W czasie podróżują nie tylko urzędnicy tego ministerstwa, ale również wsz

Sputnik nad Warszawą i Koreański Festiwal Filmowy

Po Warszawskim Festiwalu Filmowym pobiegłam z koleżanką (Aga,to dzięki Tobie tam pobiegłam!) na przegląd współczesnego kina koreańskiego i potem rosyjskiego. Jeden i drugi obejrzany przez nas film był warty poświęconego czasu. A i kontakt z tak różnymi kulturami rozwijający. Zacznę od rosyjskiego "Windykatora". Reżyser Aleksander Kiersowski obecny na pokazie od razu usprawiedliwił się że film został nakręcony bez udziału państwowego wkładu finansowego. Opowiedział, że monodram który stworzył (film jednego aktora) powstał dzięki prywatnym środkom. Że gwiazda rosyjskiego kina, Konstantin Chabieński, zagrała za niewielką gażę. Współczesna Rosja - do wybitnie skutecznego windykatora odzywa się kobieta, która ostrzega go że zamieściła w Internecie kompromitujące go video. Kobieta chce się zemścić za doprowadzenie jej męża do samobójstwa przez nękajacego go windykatora. Dramatyczna sytuacja jak u Hitchcocka narasta i z każdą kolejną minutą filmu coraz bardziej się komplikuje. F