American hustle - vivat lata 70-te!
„American hustle” udowadnia, że można zrobić dobry film, w którym nie musi być mnóstwa scen seksu i przemocy. Ciekawy, zabawny i dający pozytywną energię!
Szalone lata 70-te, błyszczące stroje i niesamowite fryzury. Muzyka, która porywa do tańca. Kiedy straciłam już wiarę w kino pojawił się na ekranach przestylizowany i przerysowany „American hustle”. W tym filmie nie chodzi o fabułę, historię dwójki oszustów wkręconych w większy niż myśleli przekręt z kongresmanami, politykami i mafiosami w tle. To jest hołd złożony kolorowym latom 70-tym! Od pierwszej do ostatniej sceny filmu uczestniczymy w sentymentalnej podróży do czasów epoki disco i filmów takich jak „Aniołki Charliego” czy „Columbo”. Zabawę konwencją i kinem czas zacząć.
Moja noga sama wystukiwała rytm szlagierów takich jak „Goodbye Yellow Brick Road” Eltona Johna czy”How Can You Mend A Broken Hart” Bee Gees. Niezwykła scenografia, stroje bohaterek, od których nie można oderwać oczu, oczarowały mnie. Stylizacja filmu nawiązuje do klimatu „Gorączki sobotniej nocy”, widzimy panów i panie poprzebieranych, a nie ubranych. Ten film jest widowiskiem, prawie musicalowym, ponieważ muzyka jest w filmie cały czas obecna na równi z obrazami. Aktorzy w tej konwencji teatralności zachowują się również w sposób przerysowany - Christian Bale, grający głównego bohatera, właściciela pralni chemicznych, co rano nakłada tupecik na głowę, co jest pewnego rodzaju rytuałem. Gra amanta z 20 kilogramami nadwagi. Żona, którą gra Jennifer Lawrence, jest posiadaczką najbardziej spektakularnej szopy włosów na głowie. A kochanka, grana przez Amy Adams, zostala ubrana w dekolty do pasa, które w przejaskrawiony sposób podkreślają bycie sexy. Groteskowość filmu wzmagają niektóre dialogi jak wyznania miłości w pralni chemicznej czy opowieść o lakierze do paznokci żony głównego bohatera. Wiele scen nawiązuje do kina gangsterskiego lat 70-tych, ale w pastiszowej oprawie. Doskonale się bawiłam uczestnicząc w tym przedstawieniu!
Warto też zwrócić uwagę na dwie drugoplanowe co prawda, ale bardzo istotne, role Amy Adams i Jennifer Lawrence. Kobiety w tym filmie są ważne. I brawo dla reżysera, David O.Russella, który nie poszedł za dominującym w kinie trendem rozbierania aktorek bez uzasadnienia. W tym filmie pomija się sceny seksu jako zupełnie nic nie wnoszące do filmu. Cieszę, że są jeszcze reżyserzy, którzy potrafią robić kino rozrywkowe, bez przyciągania widza golizną.
.jpg)
Komentarze
Prześlij komentarz