Zaginiona dziewczyna-słaby film dobrego reżysera

Po obejrzeniu "Zaginionej dziewczyny" zrobiło mi się szkoda Davida Finchera. Facet, który ma na swoim koncie takie hity jak Siedem i Fight Club, musi być poważnie załamany po obejrzeniu swojego ostatniego filmu. Do tego w roli głównej Ben Afleck, olśniewajacy publiczność filmem Operacja Argo, też ma chyba gorszy czas, ponieważ jest absolutnie beznadziejny w roli męża zaginionej.

Dialogi w tym filmie rażą sztucznoscia i głupotą, rozmowy zakochanych są tak pretensjonalne, że czułam się zażenowana. Intryga poprowadzona jest tak by widza zakręcić i poplątać mu fakty. Pojawia się kilka zupełnie niepotrzebnych motywów, nic nie wnoszacych do filmu, akcja jest nierówna, brak logiki faktów przedstawionych. Do tego film trwa prawie 3 godziny!

Opowieść zaczyna się ciekawie-mąż wzywa policję, ponieważ jego żona zniknęła, a w domu są ślady walki.W akcję poszukiwawczą włączają się ludzie z miasteczka i telewizja. Krwiożerczy dziennikarze szybko uznają męża winnym. Oskarżony postanawia się bronić przy udziale adwokata, specjalizującego się w sprawach beznadziejnych.

Proponuję darować sobie tę pomyłkę w życiorysie filmowym Finchera. Takie udziwnienia i komplikacje jakie zastosował po raz kolejny udowadniają prawdę uniwersalną w sztuce- im prościej tym lepiej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ministerstwo czasu

Wilk z Wall Street

Festiwal w Gdyni - co się dzieje z polskim kinem?