Wielkie oczy - pewniak Oskarowy
Najnowsza produkcja Tima Burtona "Wielkie oczy" to jeden z najlepszych filmów jakie widziałam w ostatnim roku. Nominacje do Złotych Globów wskazują, że pójdą za tym nominacje do Oskarów i pewnie później wygrana statuetek. Oby, bo Oskar należy się Amy Adams, pominiętej rok temu przez Akademię za rolę w "American Hustle". Christopher Waltz spokojnie mógłyby dostać kolejnego Oskara, to jeden z wybitniejszych współczesnych aktorów, grający w sposób tak finezyjny czarne charaktery, że pewnie wielu się zastanawia czy on nie jest prawdziwym psychopatą. Duet Adams-Waltz stworzył niezwykły klimat tego surrealistycznego filmu.
Warto przypomnieć inne filmy Tima Burtona, nazywanego wizjonerem z Hollywood'u. Najsłynniejsze to seria Batmanów, "Sok z żuka", "Edward Nożycoręki", "Alicja w krainie czarów", filmy kolorowe, pomysłowe i klimatyczne. W każdym gra plejada aktorów z hollywoodzkiego "topu": Jack Nicolson, Johny Deep, Winona Ryder, Michael Keaton, Geena Davis, Alec Baldwin. Ja najbardziej lubię wyreżyserowaną przez niego serię powstałą po śmierci mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka "New Alfred Hitchcock presents" - doskonale nakręcone makabreski. Czarny humor i groteska dominują w tym serialu.
"Wielkie oczy" wydają się być najbardziej rzeczywistym filmem, bo opowiadają prawdziwą historię amerykańskiej malarki z lat 50-tych, pod której obrazami podpisywał się mąż. W tle niechętna kobietom Ameryka. "To były piękne lata jeśli byłeś mężczyzną" wprowadza w tamte czasy widzów narrator, dziennikarz plotkarskich kolumn, bon vivant i bywalec nocnych klubów. Margaret Keane, główna bohaterka, stworzyła styl na którym wzorowali się współcześni jej artyści, m.in. zachwycony tym malarstwem był Andy Warhol. Malarka po latach życia w kłamstwie zaczyna się buntować i pod tym buntem mogłyby się podpisać wszystkie wykorzystywane kobiety, które pewnego dnia mówią "dość".
Burton do tej historii dopisuje surrealistyczne elementy, które robiły na mnie wielkie wrażenie. Jest w filmie wiele mistrzowskich kadrów, zdjęcia, gra światła i cienia nadaje "Wielkim oczom" artystyczny wymiar. Burton połączył komercję z artyzmem w sposób wróżący sukces zarówno finansowy jak i artystyczny.
Dodatkowo jest to historia uniwersalna o wykorzystywaniu, manipulacji i grze pozorów, na które łatwo się nabrać. Środowiska feministyczne na pewno w tym roku będą usatysfakcjonowane - film jest przeciwwagą dla zeszłorocznego "Wilka z Wall Street". Udowadnia też, że kobiety tworzyły i były aktywne nawet wtedy kiedy wydawało się, że nie były obecne w kulturze, prawdopodobnie takich historii z podpisywaniem się mężów pod twórczością swoich partnerek było więcej.
Warto przypomnieć inne filmy Tima Burtona, nazywanego wizjonerem z Hollywood'u. Najsłynniejsze to seria Batmanów, "Sok z żuka", "Edward Nożycoręki", "Alicja w krainie czarów", filmy kolorowe, pomysłowe i klimatyczne. W każdym gra plejada aktorów z hollywoodzkiego "topu": Jack Nicolson, Johny Deep, Winona Ryder, Michael Keaton, Geena Davis, Alec Baldwin. Ja najbardziej lubię wyreżyserowaną przez niego serię powstałą po śmierci mistrza suspensu Alfreda Hitchcocka "New Alfred Hitchcock presents" - doskonale nakręcone makabreski. Czarny humor i groteska dominują w tym serialu.
"Wielkie oczy" wydają się być najbardziej rzeczywistym filmem, bo opowiadają prawdziwą historię amerykańskiej malarki z lat 50-tych, pod której obrazami podpisywał się mąż. W tle niechętna kobietom Ameryka. "To były piękne lata jeśli byłeś mężczyzną" wprowadza w tamte czasy widzów narrator, dziennikarz plotkarskich kolumn, bon vivant i bywalec nocnych klubów. Margaret Keane, główna bohaterka, stworzyła styl na którym wzorowali się współcześni jej artyści, m.in. zachwycony tym malarstwem był Andy Warhol. Malarka po latach życia w kłamstwie zaczyna się buntować i pod tym buntem mogłyby się podpisać wszystkie wykorzystywane kobiety, które pewnego dnia mówią "dość".
Burton do tej historii dopisuje surrealistyczne elementy, które robiły na mnie wielkie wrażenie. Jest w filmie wiele mistrzowskich kadrów, zdjęcia, gra światła i cienia nadaje "Wielkim oczom" artystyczny wymiar. Burton połączył komercję z artyzmem w sposób wróżący sukces zarówno finansowy jak i artystyczny.
Dodatkowo jest to historia uniwersalna o wykorzystywaniu, manipulacji i grze pozorów, na które łatwo się nabrać. Środowiska feministyczne na pewno w tym roku będą usatysfakcjonowane - film jest przeciwwagą dla zeszłorocznego "Wilka z Wall Street". Udowadnia też, że kobiety tworzyły i były aktywne nawet wtedy kiedy wydawało się, że nie były obecne w kulturze, prawdopodobnie takich historii z podpisywaniem się mężów pod twórczością swoich partnerek było więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz